sobota, 15 marca 2014

Prologue

"To tak, jakbyś krzyczał, ale nikt Cię nie słyszy. Czujesz się zawstydzony, że ktoś może być tak ważny, że bez niego jesteś nikim. Nikt nigdy nie zrozumie, jak bardzo to boli. Czujesz się tak beznadziejnie, ale nic nie może Cię ocalić. A kiedy jest już po wszystkim, niemal pragniesz, żeby te wszystkie złe rzeczy powróciły, bo razem z nimi przyjdą też dobre..."

Nie istnieje chyba lepszy, brutalniejszy i bardziej profesjonalny morderca od miłości. Ona zaciera po sobie wszelkie ślady istnienia, nie pozwala się wytropić komukolwiek z otoczenia ofiary. Działa niesamowicie fachowo. Torturuje i wcale nie musi zadawać ostatecznego ciosu. Odbiera nam duszę i wszelkie chęci do życia, sprawia, że umieramy wewnętrznie. Więc czyż to nie jest o wiele gorsze od banalnego postrzelenia czy wbicia noża w jakąkolwiek część naszego ciała? Nie, ona ma dużo bardziej wyszukane sposoby, aby człowiek cierpiał i widząc jego łzy, bezsenne noce i walkę ze wspomnieniami, zwyczajnie śmieje się nam w twarz, sprawiając, że sami zadajemy sobie ten ostatni, przeważający wszystko cios. Jednak ona wie jak przeżyć i sprawia, że życie kolejnych ludzi zamienia się w dramat i nie można od niej w żaden sposób uciec, jest cholerną profesjonalistką. Nie brudzi rąk, sprawia, że działamy na jej zlecenie i nigdy nie potrafimy jej odmówić, choć w zamian dostajemy jedynie kilka bonusowych dni szczęścia, które następnie zamieniają się w kilkadziesiąt miesięcy cierpienia. Nie możemy przewidzieć kiedy nagle pojawi się za naszymi plecami i postanowi wybrać nas na następne ofiary. Lecz co by było, gdyby miłość postanowiła porzucić swój fach? Czy bylibyśmy tymi samymi osobami? Czy potrafilibyśmy docenić innych, szanować i umierać za nich? Nie wierzę w bohaterów wojen, walk i bitew. Są zwyczajnie zbyt słabi. Czy jeden strzał z rewolweru prosto w serce i szybka śmierć może równać się z życiem pełnym tęsknoty, bólu i wspomnień? Teraz podnoszę dwa palce w górę za osoby, które umarły z rąk miłosnego zabójcy. A kim jestem ja? Jestem Rosalie Abigail Swanson, a oto moja historia walki z miłością...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz